Kulinarna przyjaźń...
Od kilku tygodni jestem jednym z "odkurzaczów" dań przyrządzonych przez moją kulinarną Natalkę.
Wchłaniam dniami i nocami, choć chyba to nie ja mam się najgorzej - jeżeli można to tak nazwać:)))
Nat realizuje zlecenie...między innymi gotując kilka dań na dzień, ja (i najbliżsi) realizuje zlecenie, by się nie zmarnowało:)
Wszytko przygotowane jest ze świeżych, zdrowych produktów, ale ileż można jeść coś co przypomina kosmiczną kupę;)
Mój nr 1, krem z groszku. Z dodatkiem pieprzu, mmm...polecam.
Przy kuchennym stole Natalii w ostatnim czasie powstało już kilkadziesiąt potraw i zasiadło wielu degustatorów. W wieeeeeeeeeeeelkim skrócie jako członek zespołu zrecenzuję tą biesiadę bo jest coś co mnie zaskoczyło.
Plasterki buraków, pieczone w piekarniku, wcześniej polane sosem czosnkowym.
Smakują jak chipsy:)
Dla fanów omleta dodatek, o którym bym nawet nie pomyślała. Serek wiejski, kto go nie zna;)
Wersja z truskawkami na słodko, sprawdza się też w wersji na słono z oliwkami i pieprzem.
Deser, budyń podany ze świeżymi owocami:)
Tak urozmaiciłam sobie "tłusty czwartek"
W tę sposób spędzam teraz czas z Natalią, i resztą głodomorów.
Do nocy, w tej magicznej kuchni z całych sił pomagamy i dopingujemy naszą żywicielkę:)
A ponieważ sport to każdego z nas towarzysz, w przerwach się posiłujemy na rękę i poskaczemy, kto wyżej:)
Foto. Nat Rusinwska
GINGER